Montag, 1. Oktober 2012

LIST OTWARTY DO BOGDANA BORUSEWICZA


Jak wiesz pożegnaliśmy po raz drugi naszą Annę Solidarność. Tą, którą tak dobrze znaliśmy w tak szczególnym czasie naszej wspólnej działalności. Była przecież nie tylko symbolem odwagi, patriotyzmu i troski o drugiego człowieka, ale również twoją i naszą opozycyjną przyjaciółką i wzorem do naśladowania. Niezależnie od tego czy chcesz to przyznać czy nie, podobnie jak my wiele jej zawdzięczasz.

Na twoich oczach deptana jest godność i bezczeszczone były szczątki tej nie tylko najprawdziwszej z Polek, ale również tej, którą kiedyś nazywałeś towarzyszką opozycyjnych zmagań o wolną Polskę.

Jej samej nie dane było doznać tak upragnionej i zasłużonej prawdziwej wolności. Tobie natomiast nowa Polska przyniosła stanowisko trzeciej osoby w hierarchii państwowych urzędników. Pełnisz tę funkcję korzystając skrzętnie z całej listy przywilejów, zapominając czasem, że twoja pozycja nakłada na ciebie również albo raczej przede wszystkim obowiązki i odpowiedzialność. Dzisiaj jak nigdy przedtem masz obowiązek wziąć odpowiedzialność za poczynania rządzącej grupy, którą reprezentujesz. To jest twój obowiązek urzędowy. Jest jednak drugi wymiar twojej postawy, ten zwyczajnie ludzki. Ten, który kładzie ci na sumieniu moralny obowiązek dochodzenia prawdy o śmierci Anny Walentynowicz i wszystkich, którzy z nią polegli, jak również obowiązek walki o ich godność i pamięć.

Przed wielu laty podczas naszej działalności w Wolnych Związkach Zawodowych Wybrzeża nie do pomyślenia było wzajemne pozostawienie kogoś z nas na łaskę i niełaskę bezpieki. Nie wyobrażalnym było nie bronić się wzajemnie przed represjami, pomówieniami i prowokacjami komunistycznego aparatu władzy. Stawialiśmy się wspólnie przed aresztami, w sądach i niestety czasem nawet na cmentarzu. Wszędzie tam gdzie działa się krzywda któremuś z nas. Broniliśmy nawet tych, którzy nie do końca zasługiwali na nasz szacunek i zaufanie.

W pamiętnych dniach sierpnia 1980 byłeś motorem naszego działania kiedy w pośpiechu przygotowywaliśmy ulotki i plany strajku w obronie naszej pani Ani. Jeszcze nam w uszach brzmią twoje własne słowa: „dzisiaj ona jutro każdy z nas” czy „zdradą byłoby nie walczyć o przyjaciela”. A przecież jej zwolnienie z pracy w tamtym czasie było niczym w porównaniu z tym czego wobec jej osoby dokonuje się w ostatnich latach i - co jest szczególnie ohydne - po jej śmierci.

Pytamy więc dzisiaj: gdzie jest twój głos oburzenia? Dlaczego nie ma cię tutaj między nami, kiedy poniżana jest godność jednej z nas? Czy mógłbyś z czystym sumieniem powiedzieć, że gdyby los obchodził się równie brutalnie z pamięcią i godnością twojej śp. żony i naszej opozycyjnej koleżanki Aliny, to pani Ania nie stałaby w pierwszej linii walki o nią, dając nam przykład co robić? Czy naprawdę wierzysz w to, że Anna Solidarność milczałaby wobec tak nieludzkich ataków na pamięć i godność swej opozycyjnej przyjaciółki nawet gdyby po latach różniły się w spojrzeniu na otaczającą rzeczywistość?

Zdajemy sobie sprawę z tego, że przeciwstawienie się twardej politycznej rzeczywistości, będąc głęboko w nią uwikłanym wymaga wiele odwagi. Nie każdego na nią stać. Zbudowałeś swą karierę na wspomnieniu tamtej sierpniowej swej postawy. Przez lata korzystasz z oklasków, orderów i przywilejów. Zdaj sobie jednak sprawę, że tak jak w pamiętnym sierpniu tak i teraz historia odnotuje i zapamięta twoją dzisiejszą postawę na zawsze. Jak dzisiaj postąpisz takim pozostaniesz w pamięci Polaków. Wybór nie jest skomplikowany. Możesz być tchórzliwym partyjnym aparatczykiem, który pozostawia swoją towarzyszkę niedoli i jej pamięć w błocie sowieckiej pogardy albo po prostu człowiekiem, który nie pozwolił zabić w sobie resztek ludzkich odruchów i jako człowiek, a nie tylko z urzędniczego obowiązku wybiera to co zwyczajnie słuszne.

Wiedz jednak, że my będziemy twoją dzisiejszą postawę pamiętać na zawsze tak jak pamięta się kto zdradził, a kto dochował wierności. My jesteśmy tam gdzie nasza pani Ania, której pamięci i godności dzieje się krzywda. A gdzie jesteś ty?

Jan Karandziej
Kazimierz Maciejewski
Andrzej Runowski
Lech Zborowski


wzzw.wordpress.com

Dienstag, 1. Mai 2012

W OBRONIE NAUCZANIA HISTORII POLSKI


Oświadczenie byłych działaczy Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża


W tych dniach mija trzydziesta czwarta rocznica założenia Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Jedną z istotnych form ich działalności było nauczanie młodych robotników  najnowszej historii Polski w grupach samokształceniowych. Zakłamywanie tej historii przez komunistyczne władze PRL miało na celu pozbawienie młodego pokolenia dumy narodowej i patriotyzmu. Jednak to właśnie pokolenie tych młodych robotników zdecydowanie odrzuciło wówczas próbę ich wynarodowienia. To poszukiwanie historycznej prawdy było dla młodych Polaków nie tylko formą oporu wobec narzucanego kłamstwa, ale przede wszystkim budowaniem fundamentu dla poczucia narodowej tożsamości.

Dzisiaj, w ponad trzydzieści lat po narodowym zrywie Polaków w sierpniu 1980 roku, znaleźliśmy się w sytuacji, w której prawo do otrzymania wiedzy niezbędnej dla budowania fundamentu samoświadomości narodowej musi być wymuszane przez tak drastyczne formy protestu, jak głodówka. Znowu podejmują się tej walki ci sami ludzie, którzy kiedyś musieli szukać wiedzy historycznej na tajnych spotkaniach. Jesteśmy dumni z faktu, że pośród nich jest nasz kolega, działacz Wolnych Związków, Jan Karandziej. Niemniej uważamy za bardzo smutny fakt, że zatroskani przyszłością naszego kraju ludzie, zmuszeni są do posługiwania się tak drastyczną forma protestu w obronie tak podstawowej wartości jak przekazywanie następnemu pokoleniu Polaków prawdy  ich własnej historii.

Jeżeli chcemy uniknąć niebezpieczeństwa oderwania młodego pokolenia od narodowych korzeni,  to musimy wesprzeć  działania protestujących. Tak więc jak przed wielu laty wzywamy wszystkich do walki o wolność nauczania polskości i prawdy o Polsce, o polską szkołę.

Andrzej Bulc
Andrzej Gwiazda
Joanna Duda-Gwiazda
Kazimierz Maciejewski
Andrzej Runowski
Tomasz Wojdakowski
Krzysztof Wyszkowski
Lech Zborowski

wzzw.wordpress.com